Prawnicy nigdy nie powinni zadawać pytań babciom z Missisipi, jeśli naprawdę
nie są gotowi na odpowiedź.

Podczas procesu, w małym miasteczku na południu stanu, pełnomocnik
prokuratora wezwał swojego pierwszego świadka – starszą kobietę.

 

Zbliżył się do niej i zapytał:

–  Pani Jones, czy pani mnie zna?

Kobieta odpowiedziała:

–  Tak, znam pana, panie Williams. Znam pana odkąd pan był
małym chłopcem i szczerze, był pan dla mnie wielkim rozczarowaniem. Pan
kłamie, zdradza żonę, manipuluje ludźmi i obgaduje ich za ich plecami. Myśli
pan, że jest wielkim paniczem, jednak nie potrafi sobie zdać sprawy z tego,
że nigdy nie będzie nikim więcej, niż marnym gryzipiórkiem. Tak, znam Pana.

 

Prawnik był zamurowany. Nie wiedząc co więcej począć, wskazał na drugą
stronę sali, pytając:

– Pani Jones, czy zna pani pełnomocnika obrony?

Kobieta znów rozpoczęła tyradę:

– „Tak, również znam pana Bradleya odkąd był
młodzieńcem. Jest leniwym bigotem z problemem alkoholowym. Nie potrafi
zbudować normalnego związku z kimkolwiek a jego kancelaria prawna jest jedną
z najgorszych w całym stanie. Nie wspominając już o tym, że zdradzał swoją
żonę z trzema różnymi kobietami.Jedną z nich była pana żona. Tak, znam go.

Pełnomocnik obrony zamarł.

Sędzia poprosił obu pełnomocników do swej ławy i, stonowanym, cichym głosem,
powiedział:
– Jeśli którykolwiek z was idiotów spyta ją czy mnie zna, wyślę was obu na
krzesło elektryczne.

 

—————

 

Czy już Ci się zdarzyło popatrzeć na innych ludzi w twoim wieku z tym

 dziwnym uczuciem: Ja chyba nie wyglądam tak staro?

 

 Jeżeli tak, ten dowcip Ci się spodoba …

 

 Siedziałam w poczekalni u swojego nowego dentysty i rozglądałam się.

 Zauważyłam na ścianie dyplom ukończenia studiów, na którym figurowało

 jego pełne imię i nazwisko. Znienacka mi się przypomniał wysoki,

 przystojny, ciemnowłosy chłopak o tym samym nazwisku Chodził ze mną do

 liceum jakieś 30 lat temu.

 Czyżby mój nowy dentysta był tym chłopakiem, w którym się nawet trochę

 podkochiwałam?

 Jak go jednak zobaczyłam, szybko porzuciłam te myśli. Ten prawie łysy

 facet z siwiejącymi włosami, brzuszkiem i twarzą pełną zmarszczek był

 zbyt stary, by mógł być moim kolegą ze szkoły. A może jednak?

 Zapytałam go, czy nie chodził przypadkiem do XXVI LO?

 – Tak. Owszem, chodziłem i byłem nawet jednym z najlepszych uczniów,

 zarumienił się.

 – A w którym roku Pan zdawał maturę? – zapytałam.

 On odpowiedział: – W siedemdziesiątym szóstym. Dlaczego Pani pyta?

 – To Pan był w mojej klasie! – powiedziałam zachwycona.

 Zaczął mi się uważnie przyglądać.

 I następnie ten wstrętny, pomarszczony staruch zapytał:

 – A czego Pani uczyła?