Góra która nas urzekła

No i stało się, wciągnąłem się na maxa. Druga aktywacja niewiele później. Dojechaliśmy samochodem na parking Pod Ostrą, stamtąd miejscową drogą poszliśmy dalej. Doszliśmy do wierchowej drogi i mieliśmy dwie możliwości dalej za drogą (chyba logiczne poza tym głupiejący GPS tak pokazywał) albo wejść na czarny szlak prowadzący na szczyt. Wybraliśmy pierwszą opcje która nie okazała się dobra, po dłuższym spacerze dotarło do mnie że chodzimy dookoła góry, postanowiłem iść na przełaj i taki sposób natrafiliśmy na czarny szlak i ludzi wracających ze szczytu.

Dla uspokojenia zapytałem : ” Ile jeszcze na szczyt?”

-„nooo max godzina….” odpowiedział napotkany turysta.

Zaniepokojony odległością ale uspokojony że dobrze idę poszedłem dalej i tu odpowiedź przechodnia okazała się podpuchą… dotarliśmy po 30 minutach na miejsce.

Przywitała nas wieża widokowa na którą przez brak raczków nie dostałem się bo schody były pokryte lodem i zdeptanym śniegiem ,trochu turystów na ławkach i mnóstwo białego puchu nie dotkniętego podeszwą. Rozłożyłem się na jednej z ławek tym samym zestawem co poprzednio ale już bez statywu, blachy etc..

Aktywacja udana, turyści podchodzili i przyglądali się temu co robię. Zaczepiali, śmiali się, żartowali lecz pomimo że żona ich zagadywała wprowadzało mnie to w zakłopotanie przecież robiłem to drugi raz.

Koniec końców wszystko poszło świetnie szczyt zdobyty, widoki piękne, wspomnienia i zdjęcia zostały.

Wrócimy tu jeszcze.